Światło przeplata się przez całą historię sztuki, jednak dziś, dzięki nowym technologiom, nabiera nowych form i staje się podstawą wielkich instalacji, projekcji i performenców. Wszystko to za sprawą VJów, którzy ze sfery klubowej wnikają w nowe przestrzenie, podejmując dialog z artystami działającymi w innych obszarach twórczych. Na świecie pojawia się coraz więcej takich spotkań jak Live Performerce Meeting, Mapping Festival czy polski VideoZone, gdzie dochodzi do wymiany pomiędzy VJami, muzykami, kuratorami. Tam również VJe sprawdzają swoje umiejętności i dzielą się nabytą wiedzą i doświadczeniem. Tuż przed kolejnym takim wydarzeniem - LPM w Mińsku, rozmawiamy z Radosławem Janickim, VJ Luminatorem - zwycięzcą bitwy na Video Zone, a także międzyanrodowego VJ Torna podczas LPM Rome.
(photo LPM)
Wygrałeś polską bitwę VJską na Video Zone w 2009, a teraz międzynarodową - VJ Torna, podczas rzymskiej edycji festiwalu Live Performers Meeting. Niektórzy VJe nie decydują się na udziału w takich konkursach, negując jakąkolwiek rywalizację. Czym dla Ciebie są bitwy VJskie?
Rywalizację mam we krwi i sprawdzenie się z osobami po fachu ( bo nie można nazwać ich konkurencją ) zawsze mnie kusiło. Oczywista jest ocena jakości setów VJskich i porównywanie ich na bieżąco przez specjalistów. Ludzie, którzy się tym zajmują, dostrzegają drobne niuanse, ostatecznie decydujące o werdykcie. Podczas VJ Torna w Rzymie, miedzynarodowe jury zdecydowało, że spośród wybranych zgłoszeń i przybyłych na festiwal Vjów, moje sety zasługują na wyróżnienie. Bitwy są sprawdzianem umiejętności w najbardziej adekwatnym porównaniu, czyli przeciwko drugiej osobie. Na równych zasadach każdy z uczestników prezentuje swoją wizję postrzegania muzyki. I to jest to, co według mnie na pierwszy rzut oka wyróżnia dobrą VJkę od złej - wrażliwość na muzykę.
Jak wygrać bitwę VJską?
Tydzień przed wyjazdem do Rzymu spaliła się płyta główna w moim mac-u. Musiałem pożyczyć sprzęt od znajomego. Na wyjazd zbieraliśmy się w 8 osobową ekipą, jednak z dnia na dzień wszyscy zrezygnowali. Musiałem jechać sam z Wrocławia. W dniu wyjazdu, 6 godzin przed odlotem, straż miejska odholowała mi samochód, którym miałem jechać na lotnisko. Sprawnie załatwiłem formalności z przymusowym parkingiem. Na miejscu okazało się, że mój kontroler midi uległ uszkodzeniu podczas transportu. Do każdego kolejnego występu pożyczałem sprzęt od innej osoby. "Wywalczyłem" całe eliminacje i zwyciężyłem. Jak widać, aby wygrać bitwę VJ-ską potrzebna jest determinacja nie tylko podczas samej potyczki, ale od początku przygody z obrazem aż do samego końca. Jak w każdej dyscyplinie trzeba wyrzeczeń i konsekwencji, lecz przede wszystkim miłości do swojego zajęcia.
Czy zbierasz już owoce tego sukcesu w Rzymie? Co on oznacza dla Ciebie?
Na chwilę obecną prestiż jest najcenniejszym wyróżnianiem. Istotną kwestią jest świadomość, iż włożona praca po raz kolejny zaowocowała. To wyróżnienie jest dodatkową motywacja by podnosić poprzeczkę. To także potwierdzenie, że droga którą obrałem okazała się słuszna. Jako nagrodę dostałem oprogramowanie, które ułatwi mi realizację kolejnego projektu związanego ze stage mapingiem.
Jak oceniasz polską scenę VJską? Czy przez kilka lat Twojego świecenia zauważyłeś jakieś nowe tendencje w tej formie ekspresji? Co u Ciebie ewoluowało?
Polacy godnie reprezentowali swój kraj za granicą. Uważam, że nie odbiegamy od reszty Europy, czy patrząc dalej - świata. Oczywiście jak wszędzie są lepsi i gorsi artyści, jednak narodowość nie jest żądnym wyznacznikiem. Z roku na rok sztuka Vjska ewokuje. Spowodowane jest to naturalnym postępem technologicznym. Nowe oprogramowania, szybsze komputery, nowe formy prezentacji ( projektory, ekrany LED). VJe są coraz bardziej świadomi swojej działki i coraz popularniejsze stają się poszukiwania nowych rozwiązań, mieszanie technik, stylów, tworzenie prezentacji pod określoną ideologię. Z czasem wzrastała wrażliwość i szacunek do obrazu ruchomego. Sample sprzed 6 lat zdecydowanie różnią się od tych tworzonych dzisiaj. Lata prób i degustacji wizualnej sprawiły, iż wytworzył się kolejny zmysł odpowiadający za dobry smak prezentacji. Mogę to porównać do synestezji, w której szepczę, mówię, krzyczę, za pomocą obrazu ruchomego.
Większość kojarzy VJing z kultura klubową. Jak Ty to widzisz?
Oczywiście najwięcej VJingu jest w klubach. Ponad 90% swoich występów prezentowałem podczas imprez muzycznych, dyskotek i festiwali. Jednak są odstępstwa od reguły. Miałem epizody VJskie z chórem w kościele, na imprezach weselnych , wernisażach sztuki i bankietach firmowych. Aktualnie w zespole pracujemy nad ofertą aranżacji wizualnej oraz mappingiem do jednego z warszawskich teatrów. Jak widać, miksowanie obrazu można zastosować praktycznie w każdej dziedzinie.
Bardzo modny jest teraz video mapping. Wiem, że Ty również pracujesz nad takimi projekcjami. Czy różnią się one od „normalnego” VJingu? Jak oceniasz poziom polskiego mappingu?
Postęp technologiczny umożliwia nam obecnie prezentację animacji na dużych płaszczyznach. Tego typy realizację są bardzo czasochłonne i potrzebna jest współpraca kilku specjalistów z różnych dziedzin. Rzeczywiście miałem kilka realizacji większych i mniejszych z idealnym dopasowaniem architektury bryły do tematyki animacji. Aktualnie współpracuję z Kickbeat w tworzeniu animacji na przestrzenny ekran zbudowany z modułów. Łatwy w transporcie, z możliwością rozbudowania, bądź przebudowania sprawia iż jest patentem wyjątkowym.
Widziałem sporo realizacji mapingów z kraju i zagranicy, i tutaj również muszę przyznać, iż z dumą „podnosimy rękawicę” rzuconą w naszą stronę. Od poprawnie grafinach interaktywnych gier na poznańskiej kamienicy zrealizowaną przez 512 do pełnego 3D z animacją postaci ( w tym wypadku smoka ) na Wawelu przez Visalsupport.
W jaki sposób przygotowujesz swoje występy? Jesteś zwolennikiem tworzenia własnego materiału od zera czy używasz znalezionych sampli?
Eksperymentowałem i starałem się poznać wszystkie techniki realizacji sampli, od cięcia filmów, teledysków, kręcenie kamerą, tworzenie flaszowych animacji, przez animację AF, 3DMax, Maya po Quartz Composera. Nie ukrywam iż niekiedy używam gotowych modeli, tekstur czy modyfikowanych presetów efektów, aby stworzyć własną ruchomą wizję. Tak naprawdę liczy się efekt końcowy i czas jaki poświeciło się na przygotowania. Jest to ciągła walka między ilością a jakością. Z doświadczenia wiem, iż rzeczy proste i klarowne są lepiej odbierane przez widza niż przekombinowane efekciarstwo. Po zgromadzeniu sampli wybieram pasujące do siebie i, w zależności od słyszanych dźwięków, w odpowiednich proporcjach dawkuję je widzom.
Z nasz jakieś przykłady problemów związanych z używaniem przez VJów kradzionego materiału?
Parę lat temu była dyskusja na forum tripzone.pl, przywłaszczenia seta VJskiego przez osobę, która go nie wykonała. Były również kradzieże laptopów wraz z drogocenną zawartością, a następnie w innym mieście prezentacja nie swoich sampli. Tego typu zabiegi są niemoralne i negowane w naszym środowisku. W sieci jest naprawdę sporo płatnych i darmowych loopów, możliwe jest również wykorzystywanie teledysków czy cięcia filmów. Ostatnio sam coraz częściej korzystam z tego typu rozwiązania na rzecz większej różnorodności. Tłumaczę to faktem, iż naprawdę ciężko zaciekawić widza przez osiem godzin, animacjami, które się zrobiło własnoręcznie od początku do końca, zwłaszcza kiedy świeci się w jednym miejscu 3-4 razy w tygodniu. Tego typu materiał, choć nie do końca autorski, umiejętnie zmiksowany nabiera sporo wartości estetycznych.
W jakiej relacji jest muzyka i VJing? Czy Twoje wizualizacje są jakoś na stałe skojarzone z jednym rodzajem dźwięków? Na ile VJ musi być elastyczny?
VJ jest tak naprawdę częścią zespołu, tak samo jako Dj, MC, wokalista, oświetleniowiec, czy artyści datkowi, saksofonista, perkusista, bębniarz, gitarzysta, itp. Należy równym torem podążać za muzyką i w momencie uciszenia zwolnić obraz, a gdy tempo wzrasta, odpowiednio przyśpieszyć akację na ekranie. Tak naprawdę musimy żyć w pełnej symbiozie i błyskawicznie reagować na zmieniającą się muzykę.
Wychowałem się w Drodze do Mekki przy dnb i breakbeat. Współpracowałem z ekipą Audio-City z muzyką techno i Acid techno. Z My Haead is Duby świeciłem przy dubstepach. Aktualnie jestem rezydentem w klubie Eter we Wrocławiu, gdzie króluje muzyka house i rnb. Współorganizuję imprezy kickbeat, gdzie sączy się z głośników przyjemny dla ucha minimal. Jak wcześniej wspomniałem, miałem poboczne epizody z przedstawieniami teatralnymi oraz mniejszymi kapelami rockowymi. Odpowiadając na to pytanie, chciałbym użyć porównania: tak samo jak dobra modelka musi wyglądać dobrze zarówno w stroju kąpielowym, futrze, stroju sportowym czy seksownej sukni balowej, tak samo dobry VJ powinien odnaleźć się w każdym z gatunków muzycznych.
Czy we Wrocławiu jest scena VJska? Opowiedz coś o niej.
Współorganizowałem festiwale, na które zapraszałem osoby do wspólnej degustacji wizualnej. Były plany, aby stworzyć grupę VJską. Problem był w tym, iż mieliśmy samych filmowców, grafików, motion designerów a nikogo, kto mógłby się zająć tym formalnie. Ograniczeni byliśmy również kosztami, które wiążą się z profesjonalną realizacją audio-video. Teraz dzięki stowarzyszeniu Impulse of Tunes wspólnie będziemy się starali, aby Wrocław słusznie był postrzegany jako Europejska Stolica Kultury 2016. Również w kwestii wizualizacji i video artu.
Co dalej? Z VJingiem w ogóle? Dokąd pójdzie?A jakie masz plany na swoje „świecenie”?
Patrząc na postęp i ewolucję, przewiduję przyszłość VJingu w ruchomym, bądź interaktywnym stage mappingu, oraz w coraz powszechniejszym zastosowaniu hologramów. Ciekawostką mogą być prezentacje stereoskopowe. Osobiście będę starał się ciągle udoskonalać warsztat. By za parę lat stworzyć technicznie perfekcyjny prezentowany na żywo, poprawnie koncepcyjnie VJ set, która na zawsze zostanie zarejestrowana przez odbiorcę.
Dziękuję!
Również dziękuję i niech obraz będzie z Tobą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz